wtorek, 24 czerwca 2014

Nie wytrzymałam

A już więcej nie miałam kupować zabaweczek 
ale temu nie mogłam się oprzeć





Jak tkaczka może istnieć bez kołowrotka
już poczyniłam próby przędzenia i chyba podobnie jak tkanie
bardzo wciąga

Pozdrawiam cieplutko Aśka :)

2 komentarze:

  1. To ja, Matka w pędzie :) Też mam bardzo podobny kołowrotek, kupiłam go od ludzi, którzy przywozili używane rzeczy z Niemiec. Uczyłam się na nim prząść, a przędzie się na nim całkiem przyzwoicie. Teraz poszedł w odstawkę, bo mam Sonatę. Czyli jednak przędzenie też Cię wciągnęło :)) Bardzo się cieszę!

    OdpowiedzUsuń
  2. oj tak nie spodziewałam się tego ale chyba dobre postanowienie. Ja też kupiłam go na pchlim targu za w sumie psie pieniądze bardziej z myslą o dekoracji, ale jak sprawdzilam że działa to poszło dalej :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i pozostawione słowa:)